Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

O tym, jak porozmawiałem sobie z ojcem

66 568  
371   39  
i10 pisze: W zeszłym tygodniu postanowiliśmy z najmilszą odwiedzić moich rodziców



Mieszkają oni na obrzeżach niepozbawionej uroku miejscowości. Mieszkańcy tej sympatycznej mieściny są – podobnie do łodzian – ludźmi miłymi, otwartymi i serdecznymi. W przeciwieństwie zaś do łodzian, jeśli rzucą kamieniem – w przeważającej części przypadków kamień ten pluśnie i utonie, bo region jest pełen strumyków, rzeczek, rzek, stawów, jezior i jeziorek, ogólnie zbiorników wodnych. 
A lasy są w tej okolicy przepiękne. Wdzierają się do tej miejscowości, nie nachalnie, tylko pięknie z siedzibami ludzkimi korespondując, coś w rodzaju „Witaj ludzka siedzibo, czy nie będzie Ci przeszkadzało jeśli będę sobie tu rosnąć?”.
Jak wspomniałem – mieszkańcy tego miasta są mili, otwarci i serdeczni, więc odpowiedź siedzib zwykle brzmi „spoko. lol. korespondujący las, lol
Wielkie tereny zielone i wszechobecny dwuwodorek tlenu  wydały na świat włodarzy tego miasta, ludzi otwartych, miłych i serdecznych - a jakże. Ludzi, którzy wymyślili najbardziej porąbany i cwany pomysł rozwoju regionu jaki wymyślić można było. Jednak pomysł genialny, cudowny, ewenement na skalę światową.

Otóż nie postanowili oni rozwijać dróg, miejsc pracy, infrastruktury mieszkaniowej ani przemysłowej. Nie postawili również na rozwój szkolnictwa, rolnictwa, na produkcję ani na handel. Co to, to nie. Oni poszli krok dalej. Postanowili mianowicie zalać wszystko w cholerę wodą, a to, co będzie wystawać – jakoś fajnie nazwać, tak, żeby się wszystkim podobało. I tu tkwi genialność tego pomysłu. 
Zgaduję, że rozmowa pomysłodawców mogła wyglądać tak:
- Nazwa musi być po angielsku.
- Po co?
- Żeby nie zrozumieli.
Tu mogłaby zapaść chwila zadumy, jakie zdarzają się przecież czasem ludziom miłym, otwartym i serdecznym.
- Żeby zrozumieli, czy nie zrozumieli, bo nie zrozumiałem?
- Żeby nie zrozumieli.
- Aha. A co, jeśli ktoś sprawdzi w translatorze google? 
Ponownie mogło zapaść milczenie.
- Jak nam się to nie uda, to już nie będziemy włodarzami naszej mieściny? – mógł zapytać jakiś niespokojny głos.
- Raczej nie – mogła odpowiedzieć osoba posiadająca dar przewidywania – chyba że...
- Chyba że co? – wszystkie miłe, otwarte i serdeczne twarze mogły w tym momencie odwrócić się do miłej, otwartej i serdecznej osoby posiadającej dar przewidywania.
- Chyba, że dodamy datę. 

Przytoczona wyżej rozmowa oczywiście wcale nie musiała przebiegać w ten sposób, w każdym razie data została dodana, czego skutkiem pomysłodawcy i autorzy Szczecin Floating Garden 2050 stali się wizjonerami, których odwołanie ze stanowiska jest niemożliwe, a na pewno bezsensowne.
W razie odwołania powiedzą „no halo, mamy już rok 2050? Nie mamy. Więc o co chodzi? Może i jest trochę lipnie, bezrobocie rośnie, nic się nie rozwija, firmy upadają ale ludzie! Przecież nie ma roku 2050, musicie poczekać i nas nie odwoływać, jak chcecie nas odwołać to sami sobie róbcie Szczecin Floating Garden 2050 i jak wam nie wyjdzie to będzie wasza wina, bo nas odwołaliście. Albo nie róbcie. Wasz wybór.”
No genialne. Poza tym - celem utrwalenia w odbiorcach daty - przyrostek „Floating Garden 2050” jest dodawany do wszystkich zdarzeń odbywających się w mieście. I tak Dni Morza nie są już Dniami Morza lecz „Dniami Morza Floating Garden 2050”, regaty Tall Ship nazywają się Tall Ship Floating Garden 2050 a jak kogoś potrąci w centrum tramwaj – media informują o Utracie Nogi Floating Garden 2050.

Cały ten porąbany pomysł przypomina odrobinę plan rozbudowy Dubaju i przekształcenia go w raj turystyczny – jednak istotnym szczegółem odróżniającym Dubaj od Szczecina jest wielkość wydobycia ropy naftowej i ilość pochodzących ze sprzedaży tej ropy pieniędzy, przeznaczonych następnie na zrealizowanie pomysłu. 
Poza tym wszystko jest identyczne. 
No i w Dubaju nie ma tylu lasów.Tak więc Szczecin jest piękny, szczerze polecam, poleciłem też najmilszej, która z entuzjazmem przyjęła pomysł wizyty u moich rodziców, wybraliśmy się więc.

- Wiesz co i10? Nieszczęście mnie spotkało – powiedział niedługo po przywitaniu mój ojciec. – Miałem takie świetne okulary co ciemnieją na słońcu i zgubiłem je na spacerze. Byliśmy z mamą szukać, ale wiesz jak to mama – zamiast szukać okularów podziwiała piękno przyrody i rzucała rybom chleb. Ty masz lepszy wzrok, na pewno je znajdziesz, przejdziemy się?
- Jasne, tato.
Wychodząc z domu ojciec wziął jeden z małych kamyków leżących na szafce.
- Kot sąsiadów sra nam na schody – wyjaśnił widząc mój wzrok – stosuję technikę wytwarzania w zwierzęciu mimowolnego zaciśnięcia odbytu poprzez zbliżanie go do poruszających się przedmiotów.
- Co?
- Rzuca w niego kamieniami – wyjaśniła mama.
Przed domem nie było w kogo rzucić kamieniem, poszliśmy więc do lasu.

Niedaleko za szczecińskim osiedlem Bukowym zaczyna się puszcza. W zasadzie za każdym szczecińskim osiedlem zaczyna się jakaś puszcza. Za osiedlem Bukowym jest to Puszcza Bukowa*. Łąki, lasy, ścieżki, jeziorka, szczecinianie lubią tam spacerować, moi rodzice też. Przyjąwszy pozycję człowieka z bólami kręgosłupa w części lędźwiowo-krzyżowej wszedłem za ojcem w knieje.
- Szedłem tędy – ojciec pokazał ręką rosnące obok ścieżki i sięgające pasa chaszcze.
- Dlaczego szedłeś tymi chaszczami a nie ścieżką, tato?
- Szedłem za mamą, wiesz, że lubi chaszcze.
Ano lubi, fakt, zgodna z naturą jest. Wdarłem się więc w chaszcze jak jakiś rosomak, węsząc i rozglądając się.
- Co u najmilszej? - zabawia mnie tymczasem rozmową ojciec.
- Super, tato. A co u mamy?
- Super, synu.
Przeszliśmy kawałek trasy. Ja przez chaszcze, ojciec ścieżką.
- Pies grzeczny?
- Grzeczny, tato.
- To dobrze. Przypomnij, jak ma na imię?
- Zmora, tato.
- Brzydkie imię, ty wymyśliłeś?
- Ja, tato.
Wlazłem w strumyk napełniając lewy but wodą. Szkoda, że nie mam maczety.
- Dzwoniła do mnie ostatnio Asia – przypomniał sobie ojciec.
- Jaka Asia?
- Jaka Asia, jaka Asia, głupio pytasz – obruszył się ojciec – twoja siostra i10.
- Tato, ja nie mam siostry Asi.
- Oj, nie Asia tylko Ania, każdemu może się pomylić. Okrąż to drzewo – machnął ręką na skrzywiony dąb.
- Po co?
- Ja okrążyłem.
Dobrze. Okrążam drzewo, pilnie sprawdzając, czy gdzieś pod nogami nie błysną zagubione szkła.
- Tato, a po co właściwie okrążałeś to drzewo?
- Jastrząb na nim siedział – chciałem się przyjrzeć. Teraz wespnij się na ten konar – pokazał palcem. – I zobacz czy zrobił sobie tam gniazdo.
- Wlazłeś na drzewo żeby oglądać jastrzębie gniazdo?
- Coś ty i10, za stary jestem. Ale ty możesz wejść i mi powiesz czy jest.
- Kiepski pomysł, tato. Raz, po co płoszyć ptaka, a dwa, jeśli on tam rzeczywiście jest, na pewno mnie udziobie, zlecę i się połamię. Darujmy sobie, dobrze?
- Dobrze, dobrze. Asia powiedziała, że zmienia pracę.
- Ania?
- Tak, Ania powiedziała, że zmienia pracę.
- Kiedy?
- Co kiedy?
- Kiedy ci powiedziała, że zmienia pracę?
- Jak dzwoniła. Wejdź w te krzaki.
- Tato! To są róże, wchodziłeś w róże?!
- Mama chciała kilka do wazonu, więc urwałem, wejdź, wejdź. Szkoda czasu.
Nie dziwię się, że nie znaleźli okularów. Wyciągając z rąk kolce, po chwili wylazłem z kłującej kępy:
- A kiedy dzwoniła?
- Kto?
- Ania. Moja siostra.
- Nie pamiętam, musisz mamy spytać. Teraz przejdź przez tamte krzaki... 

I tak po jakimś kilometrze dotarliśmy do drogi asfaltowej, tuż obok przystanku autobusu miejskiego.
- Tutaj i10, najbardziej się rozglądaj – mój ojciec wskazał przystanek.
Coś mnie tknęło.
- Tato, a dlaczego akurat tutaj?
- Bo tutaj założyłem te okulary, żeby przeczytać na rozkładzie, kiedy będzie autobus. Musiałem ich po tym nie włożyć do kieszeni. Jak leżą, to gdzieś tutaj.

Okularów nie było, pewnie ktoś je znalazł.
Wróciliśmy do domu autobusem, ja pokłuty, podrapany i z chlupiącym butem, a ojciec zadowolony, że sobie z synem porozmawiał. Nie popsuł mu humoru nawet siedzący przed domem kot, który czmychnął, zanim ojciec zdążył zbliżyć go do lecącego przedmiotu.

I ja też byłem zadowolony, że sobie porozmawialiśmy, chociaż mama mówi, że moja siostra Ania nie zmieniła pracy, tata musiał ją z kimś pomylić.
A później poszliśmy z najmilszą na spacer po Szczecinie i za brak kagańca u Zmory najmilsza dostała Mandat Za Brak Kagańca Floating Garden 2050.


* jednak Osiedle Oliwkowe nie sąsiaduje z Puszczą Oliwkową, tylko z Parkiem Brodowskim**
** Ogólnie lipa. Oraz buki, dęby czasem brzozy.


Oglądany: 66568x | Komentarzy: 39 | Okejek: 371 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało