Szukaj Pokaż menu

O podróżowaniu autobusem po Peru

69 830  
274   41  
Peru to magiczny kraj. Wiemy to przecież od pana Cejrowskiego, co to wszędzie bosą nogą chodzi. Machu Picchu, zamulone lamy, kokaina, seksowne Indianki – to wszystko tam jest i czeka na każdego, kto tylko dysponuje dłuższym urlopem, żołądkiem ze stali i wybitną cierpliwością.

Pociąg ze złotem już znaleziony. Co więcej, przez moment był nawet na sprzedaż

112 460  
315   34  
Legendarny pociąg ze złotem rzekomo znaleziony w okolicach Wałbrzycha przykuwa uwagę mediów na całym świecie. Tymczasem, kilka dni temu, gruchnęła wieść w internecie, że znalazcy mają dość negocjacji z władzami miasta i spróbują "pchnąć fant" na Allegro. Aukcja szybko została zdjęta, ale ślad pozostał...

Kliknij i zobacz więcej!

Pontiac GTO - on rozpoczął szaleństwo muscle cars

55 365  
286   28  
Jest rok 1964. Coś wisi w powietrzu. Ford zapowiada nowy przełomowy model, amerykanie zakochani są w NASCAR, a Pontiac... No właśnie, Pontiac miał swoją wizję.

Kliknij i zobacz więcej!
Poniżej skupię się na opisie pierwszej generacji modelu. Z drugiej generacji zaprezentuję tylko jedną małą wisienkę na torcie GTO.

Pontiac miał model Tempest i postanowił coś z nim zrobić. I zrobili z nim najlepszą możliwą rzecz. Odchudzili samochód, pozbawiając go wszystkich luksusowych dodatków, wrzucili do niego bardzo mocne V8 i obniżyli cenę. I nie zdawali sobie sprawy, jakie szaleństwo rozpoczęli. Co najlepsze - samochód powstał w czasach, gdy General Motors (do którego Pontiac należał, bo został zlikwidowany w roku 2010) wydał dekret zakazujący dealerom aut koncernu uczestnictwa w jakichkolwiek wyścigach. Szefom Pontiaca, który stawiał na sport, to nie przeszkadzało. Do projektowania nowego modelu oddelegowali więc wybitnego specjalistę od silników, Russella Gee, a nad całością projektu czuwał szef inżynierów John DeLorean (tak, ten DeLorean od DMC12 znanego z "Powrotu do przyszłości"). Co zatem panowie wydumali? Przede wszystkim nazwę GTO - wzięli ją od Ferrari 250 GTO, który rządził na torach w tamtych latach, a także... Wydumali jak ominąć wewnętrzne przepisy GM zakazujące montażu silników większych niż 5,4 litra na platformie A-body, na której oparty był GTO. Jak tego dokonali?

Kliknij i zobacz więcej!

Panowie pogrzebali w wewnętrznych przepisach i znaleźli lukę. Nigdzie nie było mowy o pakietach sportowych dodawanych do auta. A w skład takiego pakietu mógł wchodzić silnik. I wszedł - dokładnie 6,4 litra o mocy 325 KM, powiększonej do 348 KM. A wszystko się działo w roku 1964. Panowie Gee i DeLorean zrobili jeszcze jedną wspaniałą rzecz. Pozbawili samochód wszystkich luksusowych dodatków. Przy okazji odchudzając samochód, jak i również obniżając jego cenę. I tak odchudzony Tempest z pakietem GTO trafił na rynek, gdzie... został przyjęty entuzjastycznie. Brzmiał, przyspieszał, palił jak smok i był tani. Skazany na sukces. I właśnie on został określony jako Muscle Car. Pierwszy z gatunku. Genesis. Podziękujmy panu DeLoreanowi, bo tylko dzięki jego uporowi Muscle Cars zawładnęły wyobraźnią ludzi z całego świata i budzą emocje do dziś.

Kliknij i zobacz więcej!
Na zdjęciu Pontiac Tempest z pakietem GTO

Pozostała kwestia NASCAR. Pontiac zawsze promował się poprzez sport motorowy. Dealerzy Pontiaka mieli zabroniony udział w wyścigach. Ale nie było mowy o zespole fabrycznym. I tak oto po raz kolejny została wykorzystana luka w przepisach i Pontiaki GTO mogły wystartować w NASCAR. Niestety - firma nie mogła zatrudnić profesjonalnych kierowców, mogła jedynie przygotować auta zgodnie ze specyfikacją wyścigową. GTO szału w NASCAR nie zrobił, ale został dostrzeżony.

Kliknij i zobacz więcej!

Włodarze GM w końcu zobaczyli bezsens swoich decyzji (szczególnie gdy zobaczyli sprzedaż Mustanga) i cofnęli głupi przepis, a GTO mogło rozwinąć skrzydła już jako GTO. A rozwinęło w topowej wersji do silnika o pojemności 6,6 litra i mocy 360 KM.

Kliknij i zobacz więcej!

Samochód wyglądał obłędnie. Znak charakterystyczny: podwójne reflektory umieszczone w pionie. Z boku - linie klasyczne dla coupe, jakie obowiązywały w tamtych latach. I oczywiście obowiązkowy brak słupków B (to znaczy słupki były, ale się chowały wraz z szybą).

Kliknij i zobacz więcej!

Wnętrze - ascetyczne. Cztery duże zegary, ogromna kierownica i skaj na siedzeniach musiał wystarczać. Wspomaganie kierownicy? Jak dopłaciłeś, to było, jak nie - musiałeś się męczyć z ważącym prawie 2 tony bydlakiem o długości ponad 5,24 metra. Nic dziwnego, że w tamtych czasach Amerykanie jeszcze byli chudzi, skoro cały obiad spalali podczas manewrów na parkingu. Obrotomierz? Zbędny i drogi luksus. Po co on komu do szczęścia? Radio - dopłać słono i będzie ci coś grało. Nie chcesz - słuchaj silnika. Brzmi przepięknie. Elektryczne szyby... Elektryczne szyby??? A co to takiego?

Kliknij i zobacz więcej!

Prowadzenie. Na dzisiejsze standardy - żałosne. Na standardy z lat 60. - żałosne. Tu się akurat niewiele zmieniło. Auto przyspieszało błyskawicznie, ale wyhamować go to już była inna bajka. Czemu? Bo firma wydumała sobie, że hamulce bębnowe wystarczą. A zakręty? Zapomnijmy o czymś takim jak pokonywanie zakrętów. To raczej jazda po zakrętach. Nadwozie przechylało się i kołysało. Ale tak naprawdę żywiołem tego samochody były długie (puste) proste. Samochód wyposażony był w 4-biegową ręczną skrzynię biegów, a dla leniwych w dwubiegowy automat. Użytkownicy biegi w skrzyni automatycznej określali jako Fast i Very Fast. Ponieważ w latach 60. królowały już trzybiegowe automaty, to i nasz GTO się takiego dorobił. Tu już biegi były określane jako Fast, Very Fast, F*cking Fast. No i dzięki trzybiegowemu automatowi spadło spalanie w mieście. Najmocniejszy silnik nie palił już 38 l/100 km, a zadowalał się zaledwie 35 litrami paliwka.

Kliknij i zobacz więcej!

A jak Pontiac przyspieszał? Firma generalnie nie chwaliła się osiągami auta (by nie złościć oficjeli z GM), ale od czego są dziennikarze motoryzacyjni? Pomierzyli oni najmocniejszego Pontiaka i wyszło im, że do setki przyspiesza w 6,1 sekundy, a 1/4 mili pokonuje w czasie 14 sekund. Brawo, staruszku.

Opisywany GTO w najdroższej wersji kosztował 3377,91 dolarów. A dziś? Powiedzmy, że za około 40 000 - 50 000 dolarów możemy stać się właścicielami przyzwoitego egzemplarza.

Kliknij i zobacz więcej!

I czas na wisienkę na torcie. W roku 1968 powstała druga generacja GTO. A już w roku 1969 Pontiac pokazał wersję specjalną nazwaną The Judge. Była ona w jedynym słusznym jaskrawopomarańczowym kolorze, miała zasłaniane żaluzjami światła, była pozbawiona chromów (odważny zabieg!) oraz miała silnik o pojemności 6,6 litra i mocy 370 KM. I miała obrotomierz na masce (bo zapomnieli go wkomponować w deskę, ale o tym już pisałem w innym artykule). Ile trzeba było dopłacić, by stać się posiadaczem tego auta? Około 330 dolarów, czyli 1/10 ceny najbogatszej wersji.

Kliknij i zobacz więcej!

Za co kocham GTO? Posłuchaj:
https://www.youtube.com/watch?v=jDdA_NkMtRk
I tak powstają chmury...

Przeczytaj poprzednie artykuły z tej serii. Dostępne są tutaj. Kopiowanie tylko z podaniem źródła.

A jeśli mało Ci motoryzacji - to zapraszam na Motokillera:

286
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Pociąg ze złotem już znaleziony. Co więcej, przez moment był nawet na sprzedaż
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Liczniki i kokpity w samochodach, które wyprzedziły swoje czasy
Przejdź do artykułu Tuning mechaniczny - czyli co możemy zrobić z silnikiem, by podnieść jego moc
Przejdź do artykułu Znajdź różnice - profesjonalny poradnik
Przejdź do artykułu Ciekawostki o motoryzacji USA z lat 60. i 70. XX wieku i jedna współczesna
Przejdź do artykułu Oczekiwania kontra rzeczywistość VIII - największa profanacja pizzy
Przejdź do artykułu Świat widziany oczami fana motoryzacji
Przejdź do artykułu Historia milionerki, która nie opuszczała pokoju hotelowego
Przejdź do artykułu Ciekawostki od Neila deGrasse'a Tysona III
Przejdź do artykułu Gdyby kierowcy byli podobni do przeciętnego użytkownika komputera

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą