Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Proces chojnickich czarownic z 1623 roku (cz. II) - zeznania męża czarownicy

33 660  
117   6  
Kolejni ludzie już stali w kolejce do kata. Jednak co ich spotkało? Co wyznali? Zapraszamy na ciąg dalszy opowieści - poprzednia odsłona dostępna TUTAJ.
– Witam, panie Splittstosser. Proszę, niech pan sobie usiądzie, przed nami bardzo długi dzień – gdy kat wypowiedział te słowa, zauważyć można było przez krótki moment błysk satysfakcji w jego oczach. Wiedział, że dzisiaj czeka go dużo pracy, ale nie narzekał, wszak lubił to co robi.

To był jego zawód, to było jego życie. Nikt inny w okolicy nie potrafił tak sprawnie wydobyć zeznań jak on. Przyzwyczaił się do tego, że ludzie na ulicy obchodzili go z daleka. Czasami słyszał za plecami obelgi pod jego adresem, ale czy to ważne? Ważne, że dzisiaj ma wydobyć zeznania i zrobi to, choćby miał torturować oskarżonego przez kilkanaście godzin.

– Czy wie pan, panie Piotrze, dlaczego dzisiaj się tutaj spotkaliśmy? – wzrok kata przeszył duszę Petera, który siedząc przywiązany do krzesła wpatrywał się w przerażeniem w narzędzia tortur zgromadzone na stole. Język ze strachu odmówił mu posłuszeństwa i jedyne skinieniem głowy potwierdził, że wie doskonale dlaczego znalazł się w tak marnej sytuacji. Jego żona, po której pozostało jedynie spalone truchło, musiała powiedzieć o wszystkich jego występkach.

Tak właśnie zaczęły się przesłuchania trzeciej osoby w sprawie o czary. Oskarżony sługa miejski, którego żona spłonęła wcześniej na stosie, został postawiony pod sąd na skutek jej zeznań, w których to opowiedziała, jak to on nie dość, że wiedział o jej konszachtach z demonami, to także dokonywał innych niecnych występków. Okazało się, że Splittstosser w wolnych chwilach lubił przywłaszczać sobie cudze mienie, a w szczególności to, które należało do miasta.



Minęło wiele godzin, które zamieniły się na wiele dni, w których to wyciągano siłą zeznania z oskarżonego. Wielokrotnie kat musiał cucić zimnym kubłem wody Petera, który nie wytrzymywał ogromnego bólu, jaki mu zadawano i osuwał się bez życia na katowskim krześle. Na tyle oporny do współpracy okazał się oskarżony, że oprawca musiał wznieść się na wyżyny swoich umiejętności, pozbawiając go przy tym kilku palców i łamiąc niezliczoną ilość kości. Jednak po czterech dniach skryba miał już spisane wszystko to, co radni miejscy chcieli usłyszeć.

Przed czterema laty Peter wpadł na genialny plan przywłaszczenia sobie majątku, który przechowywany był w budynku rady miejskiej. W tym celu namówił swojego syna Georga i wspólnie splądrowali pomieszczenia ratusza. Plan, o dziwo, powiódł się doskonale i po przeszukaniu kilku szaf z wypchanymi kosztownościami kieszeniami uciekli do swojego gospodarstwa, gdzie łup zakopali w stercie gnoju znajdującej się za ich domem, by po tym, jak sprawa ucichnie, móc cieszyć się swoją zdobyczą. By odwrócić podejrzenia od własnej osoby, Splittsotsser pozostawił na miejscu zdarzenia miecz na ławce, a także nakazał synowi pozostawić przy murach drabinę, tak by śledczy pomyśleli, że dokonał tego ktoś z zewnątrz.



Rok później udało mu się spieniężyć część łupu, sprzedając skradzione dobra paserowi o imieniu Christoffer. Transakcja miała zostać wykonana poza murami miejskimi na Wzgórzu Wolności. Po dobiciu targu wypili z paserem – jak wynikało z zeznań – 500 litrów piwa (widać wprawną rękę kata), które to z miasta razem z jedzeniem donosił syn Petera.

Jednak najważniejsze pytanie z ust kata miało dopiero paść.

– Czy wiedział pan o czarach, którymi parała się pana małżonka?
– Tak , wiedziałem – odpowiedział Peter. – Przyszła kiedyś do mnie, a było to po tym, jak siedząc w karczmie oberwałem kuflem w głowę od niejakiego Salomona Buckwita z Nieżywięcia i mi powiedziała. Zemszczę się na nim, narobię mu szkód. Nie wiedziałem do końca, o co jej chodzi, ale odpowiedziałem, że jak jest w stanie uczynić szkodę, to niech to zrobi. Kilka dni później Buchwitz zapadł na ciężką chorobę i już wiedziałem, że moja żona zajmuję się czarną magią, ale nie przeszkadzało mi to. Zresztą czemu miałoby mi to przeszkadzać, mi krzywdy by nie zrobiła.



Był 13 października, kiedy zeznania odczytane przed sędzią doprowadziły do skazania Petera. Jako karę zasądzono obwożenie przestępcy w klatce po mieście, tak by potencjalni złodzieje, chcący dobrać się do kasy miasta, zobaczyli, co może ich czekać. Nakazano podczas tego pokazu, którego trasa przebiegała chojnickimi ulicami, robić przystanki i na każdym z nich rozszarpywać ciało oskarżonego rozżarzonymi obcęgami. Po zakończeniu tej krwawej procesji ciało rozczłonkowano na cztery części, które zawieszono na murach miejskich. Natomiast oddzieloną głowę nabito, ku przestrodze, na pal.

A już za dwa tygodnie kat miejski postara się o wydobycie zeznań z ostatniej osoby, która zasiadła na ławie oskarżonych w tym procesie, syna Petera Splittstossera.

*tekst na podstawie autentycznych zeznań - N. G. Benwitz: Ein zu Conitz im Jahr 1623 verhandelter Hexen- und Diebsprozeß. In: Preußische Provinzial-Blätter. Band 2, Königsberg 1829, s. 105–134

Część III

5

Oglądany: 33660x | Komentarzy: 6 | Okejek: 117 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało