Szukaj Pokaż menu

Gdyby poziom oceanów obniżył się o 1000 metrów - Kolekcja intrygujących map CCXXI

83 517  
263   46  
W dzisiejszym odcinku m.in. słowo "sód" w różnych językach europejskich, ręcznie rysowana mapa Japonii, nad którą autor spędził 10 lat, jak wyglądałby świat, gdyby poziom oceanów obniżył się o 1000 metrów i jak wyglądałaby Wenus, gdyby miała tyle wody, co Ziemia.

Te rzeczy są naprawdę fascynujące XXIII - Księżycowy piasek powiększony 350 razy

58 507  
385   48  
Gotowi na kolejną porcję niecodziennych rzeczy uwiecznionych na zdjęciach? Zatem zapraszam!

Netflix za darmo? Tak, ale jest pewien haczyk - Co nowego w technologii?

43 887  
189   20  
W dzisiejszym odcinku przekonamy się, jak wyglądała ostatnia wpadka mBanku oczyma jednej z „ofiar”, poznamy kilka nowych szczegółów dotyczących implantu Neuralink, w końcu obejrzymy coś na Netflixie za darmo oraz sprawdzimy, dlaczego klientom Apple wciąż powodzi się całkiem nieźle mimo panującej pandemii.

#1. Pandemia uderzyła po portfelach wszystkich… poza klientami Apple


Rok 2020 dla większości producentów oznacza straty. Spadła sprzedaż wielu dóbr, które wciąż postrzegamy jako dobra luksusowe. Wśród nich znalazły się oczywiście smartfony. Większość czołowych światowych marek zaliczyła poważne spadki w drugim kwartale tego roku (porównując do analogicznego okresu roku 2019). Większość, ale nie wszyscy.

Weźmy na przykład takiego Samsunga, który w Q2 2020 roku sprzedał blisko 21 milionów smartfonów mniej niż w Q2 2019 roku. Podobny spadek można zaobserwować również u Xiaomi, nieco mniejszy u Oppo i Huaweia i jeszcze mniejszy u Apple. W przypadku tego ostatniego różnica jest w zasadzie prawie niezauważalna.


Apple w drugim kwartale tego roku sprzedało bowiem zaledwie o 140 tys. mniej telefonów niż w tym samym okresie poprzedniego roku. Zaliczyli więc spadek o 0,4%. Co stanowi tyle co nic, jeśli porównamy go do spadku Samsunga, który wyniósł 27,1%.

Czyżby więc pandemia dotknęła wszystkich, tylko nie klientów Apple? Trochę tak, ale eksperci są zdania, że przyczyny tego stanu rzeczy należy raczej szukać na rynku chińskim, gdzie niesamowitą popularnością cieszył się iPhone SE 2020, który sprzedawał się tam jak świeże bułeczki.

Gartner

#2. Amazon będzie dostarczał paczki dronami


Wiem, że słyszycie o tym pewnie już nie po raz pierwszy, jednak dopiero teraz firma uzyskała zgodę Federalnej Administracji Lotniczej, dzięki czemu bez przeszkód może zacząć dostarczać swoje paczki za pomocą dronów. Oczywiście zgoda dotyczy tylko USA, a więc usługa Prime Air będzie dostępna (na razie) tylko tam.

Warto dodać, iż drony testowane są już od jakiegoś czasu, a czekano tak naprawdę tylko na oficjalną zgodę. W Prime Air wykorzystywać się będzie statki powietrzne poruszające się poza zasięgiem wzroku operatora.

Oczywiście sama zgoda nie oznacza, że już jutro niebo nad USA zapełni się dronami. Przed FAL jeszcze daleka droga. Jej członkowie muszą m.in. opracować nowe przepisy dotyczące latania bezzałogowcami tego typu nad samochodami, budynkami czy ludźmi.

Bloomberg

#3. Rosyjski Rosatom odtajnił niedawno nagrania z tworzenia i detonowania Car-bomby


Mimo upływu lat, Rosatom dopiero niedawno zdecydował się odtajnić wszelkie nagrania dotyczące budowy i detonacji Car-bomby. Ładunku, którego moc wynosiła 50 megaton. Dla porównania warto dodać, że moc bomby zrzuconej na Hiroszimę wynosiła 15 kiloton.

Rosjanie początkowo mieli jeszcze większe ambicje i chcieli stworzyć bombę o mocy 100 megaton. Pojawiły się jednak pewne obawy (zresztą słuszne), że wybuch o takiej mocy mógłby poważnie naruszyć część atmosfery naszej planety. Dochodziła jeszcze kwestia opadu radioaktywnego, który pokryłby za duży obszar i braku odpowiedniego miejsca do detonacji. Nawet w Rosji nie znaleziono obszaru, gdzie nie znajdowałoby się kompletnie nic istotnego w promieniu wielu setek kilometrów. Pozostano więc przy 50 megatonach.

Car-bomba była bombą wodorową, nazywaną również termojądrową. Najciekawsze jest jednak to, że zwykła bomba atomowa była obecna wewnątrz Car-bomby. Jej zadanie polegało na rozpoczęciu całej reakcji. Była więc tylko zwykłym zapalnikiem.


Kolejny problem stanowił transport takiego ładunku. Trzeba było go przecież czymś zrzucić, a Rosja nie dysponowała bombowcem takiej wielkości. Na tę potrzebę stworzono więc Tupolewa-95, którego zadanie polegało na zrzuceniu bomby z wysokości ponad 10 km.

Tak też się stało. Niestety, mimo zastosowania wielu zabezpieczeń i środków zapobiegawczych, załoga maszyny miała tylko 50% szans na przeżycie. Bombę zrzucono na archipelagu Nowej Ziemi, leżącym na Oceanie Arktycznym. Wcześniej oczywiście ewakuowano mieszkańców wszystkich wiosek i miast w okolicy oraz rozstawiono urządzenia pomiarowe. Warto dodać, że na tym archipelagu przeprowadzono łącznie 135 testów z użyciem broni jądrowej.

Car-bomba została zdetonowana 4 km nad ziemią 30 października 1961 roku. Wybuch wytworzył kulę ognia o średnicy 8 km widoczną z odległości prawie 1000 km. Załoga samolotu znajdowała się wtedy 39 km od centrum eksplozji, a fala uderzeniowa dopadła ich jakieś 115 km od epicentrum. Na szczęście nic im się nie stało i udało im się bezpiecznie wylądować.


Grzyb atomowy powstały w wyniku wybuchu miał wysokość 67 km i przekroczył granicę stratosfery. Jego podstawa miała jakieś 40 km szerokości, a kapelusz 90 km. Fala uderzeniowa została zarejestrowana trzykrotnie. Wygląda więc na to, że okrążyła całą Ziemię. Miasteczko, które znajdowało się 50 km od epicentrum, zostało doszczętnie zniszczone. Wszystkie osoby, które znajdowały się 100 km od wybuchu bomby, doznały poparzeń trzeciego stopnia. Nawet żołnierze, którzy znajdowali się na zewnątrz bunkrów oddalonych o 270 km od epicentrum wybuchu, meldowali, że wyraźnie wyczuli zwiększającą się temperaturę.

Na szczęście był to pierwszy i ostatni raz, kiedy komukolwiek przyszło do głowy stworzyć i zdetonować bombę o takiej mocy.

https://youtu.be/XJhZ3i-HXS0

#4. Elon Musk zaprezentował Neuralink przy użyciu świni


Musk po raz kolejny zaprezentował nam swój implant interfejsu mózg-komputer, czyli Neuralink. Tym razem prezentacja odbyła się przy asyście świnki, która szczęśliwie przeżyła wszczepienie implantu.

Neuralink w czasie rzeczywistym sprawdza aktywność neuronalną mózgu, a następnie przesyła te dane za pomocą Bluetooth do komputera. Zdobyte w ten sposób informacje użyte zostały do przewidzenia zachowania zwierzęcia.

Jeśli potrafisz określić, jaki ruch ktoś chce wykonać, możesz umieścić drugi implant w miejscu urazu kręgosłupa i stworzyć przekaźnik nerwowy. Jestem przekonany, że w dłuższej perspektywie czasu możliwe będzie przywrócenie komuś pełnej sprawności.

- powiedział Musk.

Neuralink wprawdzie na razie wytrzymuje tylko 24 godziny pracy na baterii, jednak możliwe jest jego bezprzewodowe ładowanie. Musk dodał również, że w przyszłości przewiduje zastosowanie innego protokołu transmisji danych między implantem a komputerem. Być może będzie to Wi-Fi, a może sieć 5G. Tego jeszcze nie wiadomo.

Nie wiadomo również, co jeszcze będzie możliwe do osiągnięcia dzięki takiemu implantowi. Musk nie wyklucza, że kiedyś w ten sposób będzie można porozumiewać się „telepatycznie” lub zapisywać swoje wspomnienia na fizycznych nośnikach danych.

https://youtu.be/DVvmgjBL74w

#5. Netflix za darmo? Tak, ale jest pewien haczyk


Pamiętacie jeszcze ten czas, kiedy można było testować Netflixa przez 30 dni za darmo bez żadnych ukrytych kosztów? Te czasy niestety już bezpowrotnie przeminęły. Netflix jednak nie chce pozostawić nas z niczym, dlatego umożliwił przetestowanie usługi za symboliczną opłatą w wysokości 4 zł za pierwszy miesiąc. Można również obejrzeć sobie niektóre produkcje za darmo.

Na specjalnej stronie umieszczono dziesięć produkcji oryginalnych Netflixa. Jest tam siedem seriali oraz trzy filmy. W przypadku tych pierwszych za darmo obejrzymy niestety tylko pierwsze odcinki każdego z nich.

Z bezpłatnej oferty można skorzystać niestety tylko za pośrednictwem komputera i smartfona. Próżno więc szukać jej na telewizorze.

#6. Oto jak wyglądała ostatnia wpadka mBanku oczami klienta-ofiary


W poprzedni odcinku informowałem was o kolejnej wpadce mBanku. Tym razem nie chodziło o zabawne komunikaty push wysyłane do wszystkich klientów. Tym razem poszło o coś nieco bardziej poważnego.

24 sierpnia mBank zaczął przypisywać rachunki klientów osobom, które dopiero założyły swoje konta. Sam bank twierdzi, że takich przypadków było może 200 i szybko uporał się z problemem. Jak jednak cała sprawa wyglądała z perspektywy „ofiary”? Kimś takim był jeden z czytelników portalu Zaufana Trzecia Strona – pan M.

Według relacji pana M. wszystko zaczęło się od SMS-a informującego, że właśnie dokonał zmiany danych na swoim rachunku. Nic takiego oczywiście nie zrobił, więc szybko sprawdził swoje konto. Okazało się, że nie było to możliwe. Zadzwonił więc pod nowy numer przypisany do rachunku i odebrała pewna kobieta, która – jak się szybko okazało – właśnie znajdowała się w placówce mBanku i zakładała konto swojej nieletniej córce. Jej dane były wpisywane do komputera.

Pan M. zalogował się dopiero na swoje konto z pomocą kobiety, do której zadzwonił. Podała mu bowiem kod weryfikacyjny, jaki otrzymała na telefon. Pan M. szybko zorientował się, że konto nie jest już jego własnością. Pracownica banku, która zajmowała się zakładaniem konta nieletniej, szybko zablokowała panel i wstrzymała całą procedurę.

Kiedy pan M. próbował wyjaśnić sprawę na infolinii, okazało się, że bank nie dysponuje jego danymi. Nie było niczego – danych, kredytów, kart… W sumie pan M. powinien się ucieszyć, bowiem nawet aktywnie nie korzystał z konta w mBanku, a jedynie wykorzystywał je jako konto do spłacania kredytów zaciągniętych w mBanku – było ich dokładnie 5.


Nasz bohater drążył jednak temat i upierał się, że chce zgłosić reklamację. Wieczorem skontaktowano się z nim i poinformowano, że jego panel został zablokowany, a on sam musi czekać, aż uda się wszystko naprawić. Problemem jednak była zbliżająca się data spłaty kredytu. W tym celu pan M. musiał przelać odpowiednią kwotę na rachunek w mBanku, na co potrzebował czasu.

Kolejnego dnia ktoś dzwonił. Pan M. niestety nie mógł odebrać, a kiedy oddzwonił i poprosił o kontakt, ten nie nastąpił. Zadzwoniono do niego dopiero następnego dnia i poinformowano, że wysłano mu nową kartę kredytową, jednak musi ją od razu zniszczyć, przez wzgląd na blokadę rachunku. Jeszcze tego samego dnia sytuacja powróciła do normy, pan M. mógł spłacić ratę swojego kredytu, jednak, jak sam to określił: „niesmak pozostał”.

Zdaniem naszego bohatera burdel w banku był tak wielki, że gdyby sam nie zainteresował się całą sprawą i nie złożył reklamacji, to pewnie do dziś nie doczekałby się reakcji ze strony banku.

W poprzednim odcinku: mBank zaliczył poważną wpadkę i teraz już chyba nikomu nie jest do śmiechu

189
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Te rzeczy są naprawdę fascynujące XXIII - Księżycowy piasek powiększony 350 razy
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu 12 lifehacków tak idiotycznych, że niemal genialnych
Przejdź do artykułu Jak producenci filmowi chronią się przed wyciekami informacji na temat fabuły
Przejdź do artykułu Cierpienia, które mężczyźni muszą znosić dla swoich kobiet
Przejdź do artykułu Polska policja też ma poczucie humoru!
Przejdź do artykułu Jak wygląda korzystanie z telefonu z Androidem - studium przypadku
Przejdź do artykułu Dlaczego współczesne smartfony nie mają wymiennych baterii? Nie chodzi tylko o pieniądze
Przejdź do artykułu W Australii wszystko chce cię zabić. I nie są to tylko zwierzęta
Przejdź do artykułu Jakie kobiety są podziwiane przez mężczyzn? Z jednego wyboru będziecie dumni, inny doprowadzi was do szewskiej pasji
Przejdź do artykułu 13 szokujących rzeczy, które musisz wiedzieć o ciemnej stronie internetu

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą