Dzisiaj o tym, że kot pozostanie kotem i nie przeszkodzi mu nawet kosmiczna technologia, a także o rychłym powrocie komuny i ptakach popularniejszych niż Taylor Swift.
Pięknie nam się zatacza koło historii. 30 lat po upadku komunizmu w Polsce najpiękniejsze idee z tamtego okresu zaczynają
ponownie kiełkować w umysłach obozu rządzącego. Choć jak twierdzi Kazimierz Smoliński, chodzi wyłącznie o jego własny umysł. Poseł PiS opowiadał w studio Polsat News o tym, jak jego partia bohatersko walczy z inflacją i przy okazji wymknęło mu się, że w ramach tej dzielnej walki partia myśli o wprowadzeniu cen regulowanych na podstawowe artykuły żywnościowe takie jak chleb, cukier, mąka itd. Słowa posła spotkały się z niedowierzaniem wielu osób, które twierdzą, że od cen regulowanych już tylko krok do kartek na żywność. Poseł, którego ogarnął chyba bardzo nostalgiczny nastrój, otrząsnął się chwilowo i stwierdził, że to nie pomysł całej partii, a tylko jego własny.
Nie wiadomo, czy to charytatywna otoczka, czy może uwielbienie Australijczyków dla pięknych ptasich pieśni, ale fakty są jakie są. Płyta „
Songs of Dissapearance” [Pieśni znikających ptaków] znalazła się na trzecim miejscu najbardziej popularnych albumów w Australii i wyprzedziła między innymi ostatni album Taylor Swift. Nagranie powstało z inicjatywy Anthony’ego Albrechta i jego organizacji artystycznej Bowerbird Collective. Specjaliści szacują, że jednemu na sześć gatunków ptaków w Australii grozi wyginięcie. Na albumie uchwycono pieśni 53 z tych gatunków. Wśród największych hitów znalazły się między innymi przypominający tandetny promień śmierci odgłos wydawany przez
Prionodura newtoniana czy głupkowate odgłosy wydawane przez muszkatelę ciemną.
Nie chcielibyśmy znaleźć się w
gaciach butach młodych Norwegów, którzy zamierzają wkrótce rozpocząć
służbę wojskową. Szefostwo tamtejszej armii wydało zarządzenie dotyczące recyklingu bielizny. Zgodnie z nim każdy poborowy będzie musiał na koniec służby oddać przydzieloną mu bieliznę z majtkami włącznie. Dotyczy to również kobiet, które będą musiały zwrócić staniki. Polecenie szefostwa armii wynika z niedoboru zapasów spowodowanego utrudnieniami w zapewnieniu ciągłości dostaw przez pandemię COVID-19. Jak zapewnia rzecznik armii, zwrócona bielizna zostanie poddana dokładnemu czyszczeniu, więc nie ma obaw o prawidłowy stan jej higieny.
„Masz tu ciepłą powierzchnię? Dobrze się składa” – powie każdy kot wszędzie i będzie miał w głębokim poważaniu, czy to laptop, czy talerz satelitarny. Te
bezczelne sierściuchy upodobały sobie talerze satelitarne wchodzące w skład systemu Starlink należącego do Elona Muska. Talerze wyposażono w funkcję podgrzewania, która ma zadanie roztapiać śnieg zakłócający przesyłanie sygnału satelitarnego. Jak jednak widać na opublikowanych w Internecie zdjęciach jednego z użytkowników Starlinka, twórcy systemu nie przewidzieli trudności w zarządzaniu sygnałem spowodowanych przez zbierające się na talerzach koty, więc możliwe, że wkrótce rozpoczną się prace nad technologią roztapiającą koty.
Obejrzenie filmu o rozbitkach koczujących na egzotycznej wyspie może wbrew pozorom przydać się też w kraju położonym w Europie środkowo-wschodniej. Możliwe, że jeden z mieszkańców Białegostoku obejrzał „Castaway” albo innych „Zagubionych” i tylko dzięki pokazanym tam metodom ciągle jeszcze żyje.
39-latek zatrzasnął się w swoim aucie, do którego wszedł przez bagażnik ze względu na rozładowany w aucie akumulator. Gdy mężczyzna znajdował się w środku, klapa bagażnika zatrzasnęła się i uwięziła mężczyznę w pojeździe. Słowiańskiego rozbitka odkryła przechodząca obok kobieta, która zwróciła uwagę na napis „Pomocy” utworzony na zaparowanej szybie i zadzwoniła na policję.
Wracając z podróży do San Francisco,
Andrew Peters nie spodziewał się co najmniej dwóch rzeczy: wielkiej śnieżycy i dużego rachunku za ubera. To drugie wynikło z pierwszego, gdy samochód, którym podróżował Peters, utknął na środku autostrady nr 95 w amerykańskim stanie Wirginia. Potężna śnieżyca sparaliżowała ruch na drogach i uniemożliwiła wielu kierowcom dalszą jazdę. Mimo odstania wielu godzin w 60-kilometrowym korku, Peters otrzymał rachunek na 600 dolarów. Zaskoczony mężczyzna przyznał, że spodziewał się dość wysokiej kwoty, ale nie aż tak wysokiej. Na szczęście Uber okazał miłosierdzie i anulował opłatę po złożonej przez Petersa reklamacji.
Na newsy reklamacji nie przyjmujemy, ale w ramach gratisu możemy zaoferować poprzedni odcinek całkowicie za darmo.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą