Nieodzowne elementy muzyki metalowej, które powstały dużo wcześniej
coldseed
·
22 kwietnia 2022
34 982
162
110
Kiedy byłem młodym, długowłosym gołowąsem, który wyraził chęć
wstąpienia do szanownego grona przedstawicieli subkultury
metalowej, wiedziałem z czym będzie się to wiązać. Aby być
prawdziwym „true metalem” musiałem popracować nad swoją
prezencją i nade wszystko – nad odpowiednim zachowaniem podczas
imprez oraz koncertów. Dziś, patrząc na pewne rzeczy z perspektywy
czasu, wiem już, że wiele elementów tego archetypowego wizerunku
wcale nie zostało wynalezionych przez metalowców.
W dzisiejszym odcinku obejrzymy Netflixa z reklamami, pożegnamy się z pewną epoką oraz zobaczymy, jak to jest dorastać w Hollywood.
Premiera Disney+ w Polsce zbliża się malutkimi kroczkami.
Jeszcze nieco ponad 1,5 miesiąca pozostało nam do debiutu platformy na terenie
naszego i 41 innych krajów na świecie. W związku z tym w sieci pojawił się
pierwszy spot promujący premierę Disney+ w Polsce.
Przypomnę również, że premiera Disney+ została przewidziana
na 14 czerwca tego roku. Miesięczny koszt abonamentu wyniesie 28,99 zł (lub
289,90 zł za cały rok), a link do rejestracji (tak, możecie to zrobić już teraz),
znajdziecie
tutaj.
Wszystko, co dobre, musi kiedyś się skończyć. Nie inaczej
jest z pewną epoką, którą wyznaczały nam animacje studia Blue Sky. Zdecydowanie
najpopularniejszą z nich była seria filmów „Epoka Lodowcowa”.
To historia opowiadająca o losach przedziwnej paczki
przyjaciół: leniwca, tygrysa i mamuta. Przez wszystkie części przewija się
jednak jeszcze jeden, nie mniej ważny jegomość. Mowa oczywiście o wiewiórze,
który cały czas próbuje dopaść żołędzia.
https://youtu.be/yb87kRJ_7-gW związku z decyzją o zamknięciu studia Blue Sky, twórcy
animacji postanowili pożegnać się ze swoimi fanami w bardzo piękny sposób.
Wiewiór w końcu dopada żołędzia i tym razem nie próbuje go gdzieś schować, ale
po prostu go zjada. To naprawdę urocze zakończenie tej wspaniałej historii.
W ostatnich dniach Blue Sky Studios mały zespół artystów
zebrał się, by stworzyć jeden, ostatni obraz. Ten film to pożegnanie –
pożegnanie na naszych własnych warunkach.
W związku z premierą czwartego sezonu serialu „Stranger
Things”, jedna z głównych aktorek – Millie Bobby Brown – wystąpiła w podcaście Guilty
Feminist, w którym opowiadała o swoich przeżyciach i o tym, jak to jest dorastać
w Hollywood w blasku jupiterów.
Każda osiemnastoletnia osoba mierzy się z dorosłością,
relacjami z innymi, przyjaźniami i chęcią bycia lubianym oraz wpasowania się.
To bardzo dużo, a robiąc to, próbujesz odnaleźć siebie. Różnica jest oczywiście
taka, że ja to robię publicznie, więc potrafi to być przytłaczające.
Aktorka twierdzi, że kilka tygodni po tym, jak skończyła 18
lat, zauważyła, że znacznie zmieniło się podejście mediów do jej osoby.
To nie powinno niczego zmieniać, ale tak jest i jest to
obrzydliwe. To dobre zobrazowanie tego, co dzieje się na świecie i w jaki
sposób seksualizowane są młode dziewczyny. Mierzę się z tym i od zawsze
mierzyłam.
Wygląda więc na to, że dość trudno dorasta się w blasku
sławy, szczególnie będąc młodą, atrakcyjną dziewczyną. Aktorkę dziwiło to,
szczególnie biorąc pod uwagę pewną galę, na której w wieku 16 lat wystąpiła w
kreacji z dość głębokim dekoltem. Media dosłownie nie zostawiły wtedy na niej
suchej nitki, twierdząc, że wygląda jak stara baba.
Po raz kolejny dzisiaj wspominam, że nic nie trwa wiecznie.
Przekonał się o tym ostatnio Netflix, który w raporcie za pierwszy kwartał 2022
roku wyznał, że po raz pierwszy w historii zaliczył spadek liczby subskrypcji. Konkretnie
ubyło ich 200 000.
Wprawdzie jako główne powody podawany jest zwykle wzrost
konkurencji na rynku w postaci takich graczy jak Disney+, Prime Video czy HBOMax.
Kolejnym winnym są współdzielone konta, których – jak ustalono – jest blisko
100 milionów. Dodatkowo Netflix wycofał się z Rosji, która stanowiła całkiem
niezły rynek. Stamtąd pochodziło około 700 000 subskrybentów.
No to jak to jest z tym Netflixem, że do tej pory były same
wzrosty, a teraz spadki? Wiele osób twierdzi, że problemy wyszłyby na jaw już
wcześniej i Netflix znacznie szybciej zacząłby zaliczać spadki, ale uratowała
go… pandemia. Ludzie siedzieli w domach i co im pozostało, jeśli nie oglądanie
swoich ulubionych produkcji?
Co? Reklamy?! Wygląda na to, że chyba cofamy się w czasie i
wracamy do klasycznego modelu telewizji… W związku ze spadkiem liczby
użytkowników Netflix postanowił zakasać rękawy i wziąć się wreszcie do roboty.
Pojawiło się kilka ciekawych pomysłów.
Jednym z nich jest wytoczenie ciężkich dział i batalia z
użytkownikami współdzielącymi konta. Jak? Na razie nie podano szczegółów,
jednak Netflix chce zwiększyć listę krajów, na terenie których testowana będzie
dodatkowa opłata za korzystanie z Netflixa z różnych adresów.
Kolejnym pomysłem ma być wprowadzenie znacznie tańszego
planu, w którym obecne będą…
reklamy.
Wspomniał o tym jeden z dyrektorów firmy. Twierdzi, że u innych to jakoś
działa, dlaczego więc ma nie działać u nich?
Zapewnił również, że reklamy nie będą celowane, a Netflix
nie będzie posługiwał się danymi abonentów, aby dostarczyć im jak najbardziej
trafne reklamy. Od tego platforma zamierza trzymać się z daleka, bo jest z tym
ostatnimi czasy za dużo problemów.
Na razie nie wiadomo, ile będzie kosztował plan z reklamami oraz
na ile będą one uporczywe. Oby nie było jak w publicznej telewizji w Polsce
(szczególnie w Polsacie), gdzie w trakcie trwania bloku reklamowego człowiek
zdążył jechać do sklepu, zrobić zakupy, ugotować obiad, zrobić pranie, położyć
dzieci do spania, a kiedy wracał przed telewizor, to jeszcze mógł obejrzeć
sobie kilka reklam.
Całkiem możliwe, że inne platformy pójdą śladem Netflixa i
ten po raz kolejny wytyczy nowy model działania. O tym jednak przekonamy się
dopiero w przyszłości.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą