Zanim na ekranie zobaczyliśmy pierwszy cycek, zanim pierwsze świerszczyki trafiły pod strzechy jugokiosków, zanim pierwsza produkcja typu
fikanego podbiła serca internautów, istniała sztuka. Najznakomitsi
malarze, oprócz tworzenia „grzecznych” obrazów, czasem
pozwalali sobie na trochę świntuszenia. Oczywiście ku
oburzeniu, nieskalanych takimi bezeceństwami, odbiorców. Mimo że
dziś każdy posiadacz komputera oswojony jest z najbardziej nawet
ekstremalnymi paskudztwami z kategorii XXX, to dzieła żyjących
wiele lat temu artystów miały prawo wywoływać solidny wkurw wśród
nieprzywykłych do takich prowokacji osób.
O roznegliżowanej
babeczce z obrazu autora „Saturn pożerający własne dzieci” już
kiedyś tu pisałem, ale tym razem chciałbym skupić się na innych
aspektach tego dzieła. Z dużym prawdopodobieństwem można sądzić,
że panią, którą malarz uwiecznił na płótnie była Pepita Tudó
– kochanka (i późniejsza żona) ówczesnego premiera Hiszpanii
Manuela de Godoya.
Obraz ten wywołał skandal z dwóch powodów.
Przede wszystkim – było to pierwszy w sztuce zachodniej Europy
naturalnej wielkości portret nagiej kobiety. Pomijając już fakt,
że dzieło to szokowało również swoim realizmem, to znawcy sztuki
uważają również, że Goya zapisał się w historii jako jeden z
pierwszych malarzy, którzy odważyli się pokazać odbiorcom…
włosy łonowe swojej modelki.
Zarówno obraz z
rozebraną do rosołu panią, jak i „ugrzeczniona” jego wersja,
na którym dama ma na sobie ubranie, przez parę lat wisiał w
prywatnej galerii Manuela de Godoya, gdzie polityk trzymał też różne inne nudeski namalowane przez znanych artystów. Można by rzec, że
był to taki „fap folder” sprzed ponad dwóch wieków. W 1808
roku na to tajemnicze pomieszczenie natrafiła hiszpańska inkwizycja
i rumakowanie się skończyło. Godoy oraz kurator jego małej
galerii postawieni zostali przed specjalnym trybunałem,
gdzie
zmuszono ich do wyjawienia autorstwa świńskich obrazów. W ten
sposób Francisco de Goya trafił w sidła inkwizytorów, którzy
także i jego wzięli w krzyżowy ogień pytań. Malarz miał jednak
szczęście, bo wcześniejsze jego dzieła były powszechnie znane i
bardzo adorowane zarówno przez królewski dwór, jak i
duchowieństwo. Francisco ostatecznie uniknął oskarżenia, gdy
udowodnił, że malując nagą panią wzorował się na pracach Diego
Velázqueza – ulubionego artysty ówczesnego króla Hiszpanii Filipa IV. Tak się szczęśliwie złożyło, że monarcha był
posiadaczem jednego z aktów autorstwa tego twórcy (konkretnie –
„Venus z lustrem”) i płótno to trzymał w
„pokoju, w którym
Jego Królewska Mość odpoczywa po jedzeniu”. W tenże sposób królewski
„fap folder” pomógł uniknąć kary zarówno hiszpańskiemu
premierowi, jak i autorowi kontrowersyjnego obrazu.
A skoro już o
łonowych włosach sobie opowiedzieliśmy, to „zagłębmy się” w
jeszcze jeden obraz, o którym także już kiedyś pisałem na łamach
Joe. Chodzi o „Pochodzenie świata” pędzla Gustave’a Courbeta.
Tu już mamy nie tylko łoniaki podetknięte niemalże pod sam nos
odbiorcy, ale także i sterczący sutek, który sugeruje, że modelka
pozująca malarzowi była w nastroju figlarnym.
No, właśnie – kim
była modelka? Nie jest żadną tajemnicą, że natchnieniem dla
kilku obrazów tego artysty była niejaka Joanna Hiffernan –
narzeczona jego ucznia, Jamesa Whistlera.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą