Przekręciłem ją, żeby była na górze, a ona powiedziała: „Autoboty ruszają” w swojej najlepszej roli Optimusa Prime. Nie mogłem się powstrzymać i wybuchnąłem śmiechem i z seksu nici

Kocham cię… cipko. Miałem na myśli, że kocham twoją cipkę.

Zapytał, co powinniśmy później zjeść. W połowie stosunku.

W trakcie pieszczot wyciągnął rękę, uniósł pięść z kciukiem między palcami i powiedział: „Mam twoją łechtaczkę!”

Zdjęłam stanik, a on popatrzył na moje piersi i dziecięcym głosem powiedział: „Mamusiu”, po czym zaczął wydawał odgłosy ssania smoczka.

Że moje wnętrze jest tak omszone, jak skaliste ściany podczas monsunów. Do dziś nie wiem o co mu chodziło.

Raz spotkałam kolesia na szybki numerek, a kiedy skończył, klepnął mnie w tyłek i powiedział, że jest bardzo wdzięczny, co było w w dziwny sposób eleganckie.

Moja dziewczyna miała kiedyś mały problem wiatrami. Zanim wszedłem, wpadłem na świetny pomysł, popatrzyłem na nią i powiedziałem: „Jeśli musisz pierdnąć, pierdnij teraz”. Wybuchnęliśmy śmiechem i z seksu nici.

To na zawsze pozostanie mi w pamięci. Uprawiałem seks z moją nową wtedy dziewczyną. Ona kończyła studia prawnicze. Miałem małą firmę, którą rozkręcałem.
Więc podczas seksu pyta: „Jakie to uczucie ruchać swojego prawnika?” Odpowiedziałem: „Jak to jest ruchać biednego białego?” I już wtedy wiedziałem, że zostanie moją żoną.

Długo nie miałam odwagi się przed nim rozebrać. Nie pokazywałam mu moich piersi. Zawsze mnie o to prosił. Kiedy w końcu się odważyłam, by mu je pokazać powiedział tylko: „Ojej”.

Że mógł pomalować Biały Dom ilością spermy jaką właśnie wystrzelił.

Właśnie sobie przypomniałem, że muszę kupić podręcznik do historii dla mojej klasy.

Kiedy się spotykaliśmy, powiedziałem mojej żonie, że ma „idealne otoczki”.

Któregoś razu poprosiłam mojego obecnego męża (wówczas chłopaka), żeby mówił mi brudne świństewka. Zrobił się bardzo poważny, pocałował mnie w szyję, a potem szepnął mi do ucha: „Naczynia w zlewozmywaku są brudne”.

14 lat temu podczas seksu szepnąłem pewnej dziewczynie do ucha: „Do kogo zadzwonisz?”. Odpowiedziała śmiejąc się: „Do Pogromców duchów”. Wiedziałem, że to ta jedyna. Dziś jest moją żoną.

Powiedział: „Ktoś nadchodzi!” Wpadłem w panikę i zapytałam „KTO”, myśląc, że to jego mama, bo wtedy mieszkał z rodziną. Potem powiedział „JA” i szczytował. Wiele lat później nadal się z tego śmiejemy.