< > wszystkie blogi

Nie tylko lwy i lamparty – afrykańskie koty zaprojektowane przez upośledzonego grafika.

17 stycznia 2018
Jeżeli ktoś wśród waszych znajomych rzuci „kot z Afryki” to na 100% pierwszym stworzeniem, jakie przyjdzie wam do głowy jest lew – król dżungli, który nigdy w życiu dżungli na oczy nie widział, bardziej zainteresowani, którzy oglądali w dzieciństwie filmy opatrzone głosem Krystyny Czubówny wymienią lamparty i gepardy. Mniej rozgarnięci wspomną coś o hienach i tygrysach, ale spuśćmy zasłonę milczenia na tak jawną ignorancję i przejdźmy do afrykańskiego kota, o którym zazwyczaj się zapomina – serwala sawannowego.



Jak łatwo zauważyć serwal cieszy się dość intrygującą fizjognomią. Ot wygląda jakby kazać narysować dzikiego kota 3-letniemu dziecku albo poskładać zwierzaka z części zapasowych, które zostały po składaniu innych gatunków. Dziwny wyraz pyska, ogromne, sterczące do przodu uszy i tylne nogi dłuższe od przednich. Serwale nie są zbyt duże, ot dorodne, wyrośnięte dachowce na zbyt długich nogach.

Niby taka kombinacja nie miałaby prawa działać, jednak jest drugim najszybszym drapieżnym kotem, zaraz po gepardzie (rozwija prędkość ok. 80 km/h), a jego umiejętności łowieckie pozwalają mu szczęśliwie zakończyć łowy, w co drugim podejściu. Wspomniany wyżej gepard odnosi sukces tylko co 4-5 podejście, tak więc jest moc!



Z drugiej strony, serwal jako stwór dość niewielki, w porównaniu z innymi afrykańskimi kotami, nie musi uganiać się za antylopami, które biegają równie szybko co wspomniane gepardy, albo są wielkości dobrze wyrośniętego steka. Bądźmy szczerzy gryzonie, małe gady i ptaki nie są tak trudne do zabicia jak kilkukrotnie nawet większe impale, czy springboki. O łowach na kudu i gnu nie wspominając. Co więcej, jeśli taki ptak będzie próbował uciekać, to serwal skoczy za nim i ogłuszy go uderzeniem łap. Choć w tej konkurencji przodują karakale, ale o nich może innym razem.



A gdzie najłatwiej spotkać jednego z tych gagatków? Otóż na wilgotnej sawannie tam, gdzie trzciny rosną wysoko i bujnie, a i jakieś drzewo się przewinie w krajobrazie. Ogólnie rzecz biorąc serwale bardzo chętnie spędzają czas na drzewach i jakby mogły, to by z nich nie schodziły, ale padłby z głodu, więc schodzą.


No dobra, ale nie może być zbyt cukierkowo. Serwale mają kilkoro wrogów. Głównie lamparty (lubią drzewa), psy (lubią koty) i ludzie (lubią futra). O lampartach i psach raczej nie ma się co rozpisywać, ale ludzie… Ludzie to są dopiero zwierzęta. Zabijają serwale na futro i jeszcze kłamią perfidnie, że to skóry młodych gepardów albo lampartów. Do tego wypalają i osuszają tereny, na których serwale żyją (jakby w Afryce był nadmiar wody), a do tego są uważane za przysmak, ale nie dane mi było spróbować ich mięsa.



Pomimo tego, że są to dzikie zwierzęta, to dość łatwo dają się oswoić i w przeciwieństwie do naszych domowych kotów są strasznymi pieszczochami. Dodatkowo dały początek nowej rasie kotów, zwanej „savannah”.



Niestety kontakty dzikiej fauny z ludźmi mogą przysporzyć owej faunie kłopotów. Taki rozpieszczony kotek, wypuszczany do buszu przez znudzonych właścicieli nie ma raczej zbyt wielkich szans na przetrwanie. To samo ze zwierzakami, które zostały zabrane z nielegalnych hodowli. Na szczęście po całej Afryce rozsiane są sanktuaria, w których serwale oraz inne koty (i nie tylko) mogą znaleźć schronienie i opiekę, a czasem także partnerów, co pozwala spłodzić młode, które pewnego dnia mogą wrócić do dziczy.

 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi