Śniadanie rodzinne jak zwykle odbyło się z lekkim godzinnym poślizgiem.
Razem z ciotką i kuzynem zastanawialiśmy się nad fenomenem świąt. Ogólnie rzecz biorąc w niektórych regionach Polski, prezenty przynosi zajączek. Trochę to musi być przykre dla dzieci, skoro wmawiamy im "patrz kochanie zajączek przyniósł Ci nową wiertarkę udarową" a za chwilę ciotka niesie z kuchni pachnącego i świeżo przyrządzonego zająca, a raczej królika wyglądającego jak zając. Trochę to nie na miejscu, zważywszy że w okresie wigilijnym nikt nie piecze Mikołaja.
Po którejś tam butelce wina babciom i ciotkom przypomło się, że nie widziały mojego siostrzeńca, a jako że siostra z dzieciątkiem w Anglii, to w ruch poszły fotki i filmiki. Kuzyn mój patrząc na zdjęcie Kuby w wanience mówi:
- "Ależ on różowiutki, jak krewetka"
Tym oto miłym akcentem chciałem Wam życzyć świętego spokoju :)
I takie motto:
A kto w Wielkanoc se zarucha, temu zając da malucha.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą