Sytuacja wygląda tak. Przyjechał kolega z Anglii, to postanowiliśmy tydzień alkoholizmu uskutecznić.
W czwartek po południu poszliśmy do trzeciego kolegi, który miał nową stancję. Trzeba było więc opić. Kupiliśmy 0,5l spirytusu rektyfikowanego. Zrobiliśmy we trójkę. Przyszły jeszcze dwie osoby, które dzieliły mieszkanie. Siłą rzeczy na stole w kuchni, gdzie to najlepiej się pije, pojawił się litr wódki. To zrobiliśmy na czterech, bo dziewczyna, która tam mieszkała miała do pracy, więc wypiła symbolicznie jeden. Siedzimy rozmawiamy, wódki ubywa, a oleum w głowie co raz bardziej przybywa, jak to Jan Zagłoba miał w zwyczaju mówić.
Impreza zmierza się ku końcowi. Dwóch moich kolegów wyraźnie w stanie wskazującym na upojenie alkoholowe ma już dość posiedzenia. Poszli więc legnąć w pijackim śnie do samego rana. Mnie natomiast i nowo poznanemu koledze było mało alkoholu, to jeszcze na połóweczkę się szarpnęliśmy. Tak siedzimy, aż wódka się skończyła. No to każdy udał się w swoją stronę...
Wstałem mniej więcej o godzinie dziewiątej następnego dnia, oczywiście nawalony jak szpadel (po ponad litrze wysokoprocentowego alkoholu nie jest to wcale takie dziwne
). Szybki papieros na dole klatki schodowej, a po fajce to jak wiadomo pić się zachciało. Sięgnąłem po sok (co okazało się błędem, ale przy okazji dobrą wymówką). Wypiłem dwie szklaneczki, ale po tym strasznie zaczęło mnie boleć w nadbrzuszu, promieniując na plecy. Myślę sobie - kur*** mać trzustka się buntuje i zaraz mi zacznie uciekać z brzucha. Ból nie przechodzi, więc myślę, że trzeba iść chociaż napić się wody, ewentualnie jeszcze nadmiar alkoholu zalegający w żołądku. Ledwo przestępując z nogi na nogę w końcu w drzwiach zrobiło mi się ciemno przed oczami, aż obudziłem się na ziemi... przy okazji wyrżnąłem głową o kant łóżka (stąd piąta blizna, niemal równolegle do blizny nr 1, którą mam od szkła).
Później przyjechało pogotowie, co ciekawe zespół specjalistyczny z dwoma ratownikami i lekarzem. Widać było po nich lekkie rozbawienie sytuacją, ale zawodowo zebrali wywiad, zawieźli mnie na SOR i w sumie historia tutaj się kończy.