Jestem za, a nawet przeciw. Z jednej strony fajnie coś mieć za cudze pieniądze, z drugiej – kredyt oznacza, że bierzesz cudze pieniądze na krótko, a potem oddajesz własne pieniądze na zawsze. Z jeszcze innej strony – jeżeli suma raty kredytu za Wasze upatrzone mieszkanie plus wszelkie opłaty eksploatacyjne, ubezpieczenie nieruchomości itp. będzie zbliżona do czynszu, jaki obecnie płacicie za wynajem, to rzecz jasna w większości wypadków wzięcie kredytu jest jedyną rozsądną decyzją. Z kolejnej innej strony – dopóki nie spłacicie mieszkania, nie będzie ono do końca Wasze, tylko praktycznie banku, który chętnie Wam je odbierze i wyrzuci Was na bruk, gdy Wasza sytuacja finansowa się Wam odmieni i nie będzie Was stać na spłacanie kredytu (co niczym nie różni się od sytuacji, gdy wynajmujecie). Generalnie kredyt warto brać, gdy przedmiot finansowany wzrośnie na wartości na tyle, by pokryć koszt kredytu. Aby wziąć kredyt, należy mieć odpowiednio dobrą sytuację finansową, ale również odpowiednio dobre perspektywy utrzymania tejże sytuacji – czyli np. teraz oboje pracujecie, a jak będzie za 10 lat? Może zamiast 2 pensji na 2 ludzi (zakładając, że oboje pracujecie i jesteście bezdzietni) będziecie przykładowo mieli tylko 1 pensję na 5 ludzi, bo może zachce Ci się zostać żoną przy mężu, siedzącą w domu z trójką dzieci? A może będziecie chcieli się przenieść do innego miasta, bo tam będą lepsze perspektywy zawodowe? Czy stać Was na taki kredyt, by kupić takie mieszkanie i w takim miejscu, jakie chcecie mieć, czy też będziecie musieli pójść na kompromis? W przypadku kompromisu, czy za np. 10 lat to mieszkanie da się sprzedać tak, by odzyskać zapłacone za nie pieniądze?
W przeciwieństwie do kredytu konsumenckiego na bieżące wydatki (lodówka, wakacje, czy wręcz zapłacenie bieżących rachunków), kredyt na mieszkanie jest często bardzo sensowny, ale nie zawsze.
Ot, takie moje zdanie.
--
⭍ ☂️ ***** *** ☂️ ⭍