UCZYNNY DENTYSTA
Do jednego ze znajomych krakowskich dentystów, przyszła onegdaj baba ze wsi skarżąc się na dolegliwy ból zęba, gnębiący ją już nieprzerwanie od kilka dni. Lekarz zbadał defekt, a następnie zaopiniował, że bezwarunkowo koniecznem jest wyrwanie zęba. Cóż było robić! Trzeba się było zdecydować. Nie długo trwał namysł, wreszcie za zgodą pacyentki przystąpiono do operacyi.
- „Panie doktorze! To ten ząb od góry, zaraz z kraja" — tłomaczyła babina.
— „Chyba ja się na tem lepiej znam i nie potrzebuję waszych informacyi!" — przerwał urażony lekarz, poczem bez namysłu już założył obcążki, szarpnął wprawnie — i ząb był wyrwany.
— „Wszystko w porządku"! — dodał pewny siebie — a za wyrwanie należy się trzy korony,
— „Możeby pan tak co opuścił"! — poczęła lamentować babka — „to wam za to w najbliższy targ przyniosę świeżych jajek i masła"
— „Moja kobieto, ja jestem lekarz, w handel zamienny się nie bawię. Należy się 3 korony i nie ma gadania. Zresztą i tak wam tylko przez połowę policzyłem"!
— „Niechże więc już będzie!" zadecydowała babina — „tylko że mi pan doktor wyrwał nie tego zęba, co potrzeba"!
— „Jakto“ ? - przerwał zdumiony lekarz.
— ,,Ten co boli został, a wyrwał pan innego, zdrowego zupełnie"!
Lekarz nie dał się zbić z kontenansu i ratując sytuacyę odezwał się stanowczo:
— „Tak być musiało! Tamten był zepsuty, a ten bolał. Aby jednak zrobić wam przysługę, gotów jestem i tego drugiego zęba... wyrwać, jeżeli mi dopłacicie jeszcze 2 korony”.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 22-09-1915
Do jednego ze znajomych krakowskich dentystów, przyszła onegdaj baba ze wsi skarżąc się na dolegliwy ból zęba, gnębiący ją już nieprzerwanie od kilka dni. Lekarz zbadał defekt, a następnie zaopiniował, że bezwarunkowo koniecznem jest wyrwanie zęba. Cóż było robić! Trzeba się było zdecydować. Nie długo trwał namysł, wreszcie za zgodą pacyentki przystąpiono do operacyi.
- „Panie doktorze! To ten ząb od góry, zaraz z kraja" — tłomaczyła babina.
— „Chyba ja się na tem lepiej znam i nie potrzebuję waszych informacyi!" — przerwał urażony lekarz, poczem bez namysłu już założył obcążki, szarpnął wprawnie — i ząb był wyrwany.
— „Wszystko w porządku"! — dodał pewny siebie — a za wyrwanie należy się trzy korony,
— „Możeby pan tak co opuścił"! — poczęła lamentować babka — „to wam za to w najbliższy targ przyniosę świeżych jajek i masła"
— „Moja kobieto, ja jestem lekarz, w handel zamienny się nie bawię. Należy się 3 korony i nie ma gadania. Zresztą i tak wam tylko przez połowę policzyłem"!
— „Niechże więc już będzie!" zadecydowała babina — „tylko że mi pan doktor wyrwał nie tego zęba, co potrzeba"!
— „Jakto“ ? - przerwał zdumiony lekarz.
— ,,Ten co boli został, a wyrwał pan innego, zdrowego zupełnie"!
Lekarz nie dał się zbić z kontenansu i ratując sytuacyę odezwał się stanowczo:
— „Tak być musiało! Tamten był zepsuty, a ten bolał. Aby jednak zrobić wam przysługę, gotów jestem i tego drugiego zęba... wyrwać, jeżeli mi dopłacicie jeszcze 2 korony”.
Ilustrowany Kuryer Codzienny, 22-09-1915