KABOOM!

Pamiętam, że było strasznie gorąco wtedy. Lato się zaczęło wcześniej. Przecieki chyba były ze Szwecji. A najwcześniej podobno dowiedzieli się nasi kolarze, którzy trenowali do WP z drużyną amerykańską, a tamci dostali telefon z ambasady, że by się zabierać z Polski. Lugola nam wydano w szkole chyba dwa dni później. A matka zabroniła ojcu zbierać grzyby w tym sezonie.

Jebło to jebło, na uj drążyć.


PS: ostatnio gdzieś wyczytałem, że pozostałe reaktory wygaszono dopiero ok 2000 roku, zna ktoś jakieś wiarygodne źródło do poczytania? Jak to ewetualnie przez te lata działało, gdy całą załogę zabrano?

:brtk pełny artykuł jest w Newsweeku papierowym. To tylko fragment. Problemem było chyba głównie to, że w CCCP zawsze była megalomania i wszystko musiało być największe.

Jako chemik wojskowy miałem wtedy w Dęblinie moc kumpli. Latałem z radiometrem i mierzyłem żółte kałuże - pyliły jak w sam raz sosny i inne badziewie. Ale to nie docierało - pył czernobylski i już. A Lugola nie pozwoliłem ani córeczce ani ciężarnej żonie pić. Miałem rację, ale nie do końca. Otóż na rocznik 1986 spadły takie plagi jak experyment gimnazjum, experyment nowa matura, itp. więc synek miał w przyszłości przesrane

W oknie siedziałam wygłupiając się z kumplami z podwórka. Włączyły się "szczekaczki". Matka spanikowana przybiegła i zaprosiła na kielona Kolejka dłuuuuga była. Następnego dnia w szkole można było chlapnąć bez kolejki

Gdzieś w tych okolicach poczęty byłem

piękny słoneczny dzionek na boisku "zajączka" i darmowe drinki...i te dziwnie jaśniejące twarze kolegów

:tomcat_tc w okolicach Czernobyla???



Ile masz rąk i par oczu?? WSTAW FOTKĘ!!!

:tomcat_tc to już nie pytam skąd się biorą studenci prawa

:janekradas w smaku to ja wiem? Raczej niczego nie przypominało. Glukoza taka może. Nie wiem. W każdym bądź razie było gęste i ciemnożółte... to chyba na bazie jodyny było robione.

gęste chyba nie, chemia w smaku i jodyna na bank...

:spowiednik to może ja miód pitny dostałem????

trafiła się szansa, to próbowali. Lugola czy arszenik, gówniarz nie odróżni.

https://pl.wikipedia.org/wiki/P%C5%82yn_Lugola
A tak naprawdę wymyślono, że tarczyca lubi wchłaniać jod. W przypadku jego braku, wchłonęłaby radioaktywny izotop jodu, który naświetlałby człowieka latami. Stąd pomysł na gwałtowne uzupełnienie poziomu (do porzygania) jodem z jodyny

:m_niebieski tak było. I wyjazdy nad morze.

Ręce dwie, nogi dwie, tylko z ryja paskudny

problem polega na tym, że picie lugola PO wchłonięciu dawki promieniowania mogło nam tylko sraczkę zafundować, bo pomagało jak umarłemu bandaże
zależy gdzie piłeś

:m_niebieski warto podkreślić, że pomysł z podawaniem płynu nie był chybiony, bo to nie działa, ale dlatego, że skażenie było nieznaczne i jakiekolwiek działania tego typu były zbędne.

Dzięki tacie pracującemu w szeroko pojętej służbie zdrowia dostaliśmy płyn dzień wcześniej niż podawano go na lekcjach. Pamiętam, że musiałam mieć specjalne zaświadczenie, żeby wypuścili mnie ze szkoły bez pojenia.
W Focusie jest interesujący artykuł na temat awarii, ale że się nie znam nie będę komentowała:
https://www.focus.pl/czlowiek/skutki-zdrowotne-awarii-w-czarnobylu-13871

Zaciągneli naszą klasę do jakiegoś zrujnowanego poniemieckiego dworku (strasznie mi się podobał) w sąsiedniej wsi gdzie miała siedzibę jakaś instytucja i kazali pić. Straszne w smaku było a nie pozwalali popić wodą.

:spowiednik Jodyną to się bydłu rany odkaża. Moja szwagierka tak kiedyś przywaliła, że w 86 jodynę piła. Ale ona potrafi. Kiedyś dzwoniła z pytaniem co się u nas na osiedlu dzieje, bo policjanci z mikrofalówkami biegają, a gdy szliśmy do kina na dwie wieże, zapytała czy do wygrania?

W smaku było podobne do zupełnie niczego

Akurat w przypadku akcji z płynem Lugola rząd PRL zadziałał doskonale i oszczędził mojemu pokoleniu epidemii raka tarczycy (bo o to chodziło, żeby zapchać tarczycę jodem z płynu zamiast radioaktywnego jodu z powietrza). Ukraińcy i Białorusini nie mieli tego szczęścia. Swoją drogą nie jestem pewien czy dzisiejszy rząd zadziałałby tak szybko i zdecydowanie

A skoro jesteśmy na Narzekalni, oto narzek: o jeżu, jakie to świństwo było niedobre.

:djbanan może i piła, bo jodyny wtedy w aptekach zabrakło na dłuższy czas

Jodyna jest to alkoholowy roztwór jodu i jodku potasu, używany jest zewnętrznie w celach dezynfekcyjnych. Podany doustnie może wywołać szereg reakcji alergicznych i podrażnień ze strony przewodu pokarmowego. Płyn Lugola jest roztworem wodnym jodu oraz jodku potasu i może być podawany doustnie.

Z tym rakiem to w ogóle ciekawa sprawa. Badania przeprowadzane już po wybuchu stwierdziły jakąś tam ilość zachorowań, ale nie podawały, jak jest "normalnie" (czyli przed wybuchem), bo takich danych zwyczajnie nie ma, wcześniej praktycznie nie prowadzono badań w tej materii w ZSRR i okolicach, więc mowa o wzroście zachorowań jest nieco na wyrost.
Poza tym, z tego co czytam, to np. dla rak tarczycy, w przypadku zmian wywołanych promieniowaniem, latencja wynosi około 10 lat, a wzrost liczby zachorowań obserwowano już od 1987.

:gen_italia bo po prostu zaczęli ludzi intensywniej badać. Prawie wszystkie statystyki można sobie wsadzić wiadomo gdzie

"Według Farmakopei Polskiej jodyna zawiera 3% jodu i 1% jodku potasowego[1]. W zależności od receptury może zawierać 2–10% jodu[2]. Jod rozpuszczony w etanolu ma ograniczoną trwałość. Reaguje z wodą obecną w roztworze (ok. 10%) dając jodowodór i kwas podjodawy, który z kolei utlenia etanol do aldehydu i kwasu octowego. Jodowodór działa drażniąco, dlatego też w celu zwiększenia trwałości preparatu stosuje się dodatek rozpuszczalnego jodku. W wyniku reakcji jodu cząsteczkowego z anionem jodkowym powstaje stosunkowo trwały anion trójjodkowy:

I2 + I− → I3−

Zapobiega to tworzeniu się większych ilości jodowodoru."

-----------------------------------------------------------------------------
a ludzie pili bo poszła plota i tyle. akurat pokłosie tego przerabialiśmy nawet niedawno kiedy poszła fama o awarii na wschodzie i jodyna znowu poznikała z aptek...

W zerówce byłam. Ciepło było a nam nie pozwalali wyjść na podwórko, a to coś smakowało jak jakiś olej z tego co kojarze

:gen_italia wzrost zachorowań a wzrost wykrywalności. Ja zaczęli dokładniej badać, to zaczęli więcej wykrywać.
Jak z autyzmem po szczepieniach.

Kolejeczka w szkole i brudzio, wstrętny jak mało co. Fluor był o niebo smaczniejszy. Potem pozamykane okna w domu i szlaban na wychodzenie. Co mi zupełnie nie przeszkadzało, bo i tak się bunkrowałam ze stosami książek.

A ostatnio robiłam sobie badania na tarczycę i przy usg wyszedł stary, przewlekły stan zapalny. Ciekawe, czy ma związek.