:pies_kaflowy
Zatem łaskawie udzielę Ci odpowiedzi.
1. Szykujemy matkę drożdżową. Odmianę drożdży musisz wybrać sam. Ja stosuję od lat odmianę Cherry do win czerwonych (tylko takie robię). W zasadzie już zadomowiła się w mojej winnicy i jest tam odmianą "naturalną" (wytłoki po wstępnej fermentacji rozrzucam w winnicy jako nawóz... rozrzucałem, bo już nie robię wina), Ale jak zaznaczyłem odmianę drożdży wybierz sobie sam. Następnie do starannie umytego i wyparzonego słoja (2-3 l) wlej do 1/3 pojemności przegotowanej i ostudzonej wody. Do ostudzonej wody (20^C) dodajemy: pożywkę dla drożdży i dwie łyżki stołowe cukru na litr planowanej matki drożdżowej, mieszamy, by się wszystko rozpuściło, dodajemy drożdże winne i zgniecione grona, tak, by napełnić słoik w 2/3 (trzeba zwracać uwagę, bo gdy zbyt mocno "ruszy", może wypłynąć ze słoika i zrobić trudno zmywalne plamy, w razie czego trochę odlać do innego słoika. Kilka dni słoik z lekko zakręconą nakrętką (by CO2 mogło się wydostawać i nie rozerwało go) trzymamy w ciepłym miejscu (20-25^C). Gdy grona uniosą się do góry i widać będzie dużą ilość bąbelków unoszących się do góry, matka drożdżowa jest gotowa.
2. Punkt 2 w zasadzie powinien być pierwszym, gdyż wykonujemy go dwa tygodnie przed nastawianiem matki drożdżowej. Starannie myjemy szklany dymion (balon) na wino wodą o temperaturze otoczenia (lubią pękać), Następnie odwracamy by pozbyć się resztek wody; musi być suchy. Po wysuszeniu ustawiamy go w koszu i wlewamy do środka trochę spirytusu. Na 50-litrowy dymion 50ml. Zakładamy na szyjkę woreczek foliowy i gumkę recepturkę by był szczelny. Spirytus jest potrzebny by przeprowadził dezynfekcję dymiona. W środku paruje, skrapla się na ściankach i nic co może zaszkodzić naszemu (Twojemu) winu nie ma prawa przeżyć. Po 2 tygodniach spirytus zlewamy sobie do buteleczki (przyda się na przyszły rok).
3. Teoretycznie do moszczu winnego nie powinno się dodawać cukru, niestety nasze warunki klimatyczne powodują, że grona nie zawierają wystarczającej ilości cukru, by stworzyć półsłodkie lub słodkie wino. Jeśli lubisz wytrawne nie dodawaj cukru.
4. Zatem, po zbiorze winogron (do produkcji wina najlepsze są grona o średniej wielkości, ponieważ stosunek powierzchni skórki do miąższu nadaje winu odpowiedni smak; większość barwy i najlepszych składników jest własnie w skórce grona), należy starannie odszypułkować wszystkie pojedyncze grona (prosto, oddzielić od kiści i części zielone wyrzucamy na kompostownik, w końcu kiedyś posłużą jako nawóz). Później zgniatamy je w plastikowym lub emaliowanym naczyniu (cały czas pamiętając o czystości). Grona w jakikolwiek sposób uszkodzone lub "podejrzane" lub zapleśniałe wcześniej wyrzucamy. Do powstałego moszczu dodajemy, lub nie dodajemy cukru. Zależnie od prywatnych upodobań. Jeśli lubimy wino półsłodkie (w moim poczuciu smaku), dodajemy wagowo 10% cukru do moszczu podzielonego na 2 części. Pierwszą część; połowę, dodajemy do moszczu od razu, drugą połowę po 2 tygodniach rozpuszczamy w zdekantowanej wcześniej wystarczającej do rozpuszczenia cukru ilości wina. Następnie w garnku emaliowanym zagotowujemy całość by rozpuścić cukier i zmienić go na cukry proste.Po ostudzeniu (20^C) wlewamy roztwór do dymiona. Niech pracuje i tworzy nasz ulubiony napój.
5. Po wlaniu moszczu do dymiona (napełniamy go jedynie w 2/3 objętości, gdyż wszystko zmieni swoją objętość i może nam (po zapchaniu rurki skórką z winogron - rozsadzić dymion; ustawiamy go w ciepłym (20^C) miejscu... ale numer, zapomniałem o dodaniu wcześniej przygotowanej matki drożdżowej... trzeba ją dodać do moszczu (to wszystko przez rozwlekłość tego posta).
Ona nie pozwoli na to, by w moszczu rozwijały się szkodliwe dla wina mikroorganizmy i zaszczepi nasze przyszłe wino właściwymi kulturami drożdży. Swoją drogą tak samo postępuję w wypadku kiszenia ogórków czy kapusty.
Moszcz powinien "ruszyć już następnego, lub po 2 dniach. Wtedy już tylko czekamy na boskie smaki i pilnujemy, czy nie podniósł się zbyt wysoko i nie grozi rozsadzeniem dymiona. Naturalnie nie muszę chyba wspominać, że trzeba również pamiętać o odpowiedniej ilości wody w rurce fermentacyjnej (może być również gliceryna). Jak wspomniałem wcześniej po 2 tygodniach dodajemy drugą połowę cukru i jednocześnie wyjmujemy wszystkie pozostałości po winogronach; tak by pozostała klarowna ciecz, choć obecnie powstała moda na trzymanie tychże dłuższy czas, by wino nabrało charakteru dzięki pewnym smakom, które przechodzą później do wina z pestek i obumarłych, opadłych na dno drożdży. Osobiście robiłem takie i takie. Różniły się smakami, lecz każde z nich było dobre, choć nie należy trzymać opadłych drożdży zbyt długo (max miesiąc), bo później wino nabiera "mysiego" zapachu . Jeśli chcesz wina o delikatniejszym smaku, wyjmij resztki owoców po 2 tygodniach, jeśli intensywniejsze, po dłuższym czasie (miesiąc, dwa).
6. Po miesiącu przenosimy wino w chłodne miejsce by się sklarowało, cały czas pilnując poziomu wody w rurce fermentacyjnej. Jeśli chcesz zrobić "szampana", to rozlej takie wino do butelek szampanówek i zadrutuj. Kilkaset takich w życiu zrobiłem. Wyszło nieźle.
7. Po wyjęciu osadu owoców (po 2 tygodniach lub później) i sklarowaniu wina, trzymamy je nadal w chłodnym miejscu, gdyż zachodzi cicha fermentacja. Taka może trwać nawet rok. Kiedy po roku z rurki fermentacyjnej nie uchodzi już choć jeden "bąbelek" dziennie, można wino butelkować i leżakować. Jeśli kogoś stać może to robić w dębowej beczce a później butelkować.
8. Jeśli ktoś lubi wina słodkie dodaje się 15-20% cukru wagowo. Oczywiście w dwóch porcjach.
9. Użyłem wielu różnych trybów. Według sugestii :Kaflowego, że może komuś jeszcze może się przydać ta wiedza, raz zwracałem się bezpośrednio do Niego, innym razem o tych, którym taka wiedza może się przydać. Rozciągłość i dramaturgia tematu, sprawiły, że mogłem coś pominąć i pisać nieco chaotycznie. W takim przypadku proszę o pytania.
10. Ja na wstępnym etapie (do 2 tygodni) robiłem wino w kegach po piwie, później po zdekantowaniu i filtracji wlewałem do szklanych dymionów.
Ależ proszę :Kaflowy
Niezmiernie dziękuję :tynfie