Bo Korea północna, to wrzód na dupie, którego nikt nie chce hodować przez najbliższe lata. Nie ma pozytywnego scenariusza. Z jednej strony dowiadujemy się, że w ludzie tam gotują sobie obiad z trawy i kamieni, a po ucieczce nie potrafią zachować się w restauracji, bo jest wybór większy, niż brać lub nie brać. Z drugiej docierają wieści, że potajemnie ludzie dysponują komputerami, telewizorami, na zdjęciach widać budki z jedzeniem, ponoć na ulicach są korki... I teraz - wchodzą wojska, obalają skośnookiego prosiaczka i... Co dalej? Indoktrynowany latami naród może wykazać determinację godną kamikaze i ginąć dokonując ciągłych ataków. Kto sfinansuje ewentualne zjednoczenie Korei? Niemcy do dziś płacą za zjednoczenie, a różnice do pokonania były nieporównywalnie mniejsze. Kolejne sankcje? A co się działo dotychczas? Były jakieś skuteczne akcje? Nawet Iran się ugiął ze swoim programem nuklearnym, a tamci sobie pozwalają. Bogactw w Korei brak, kraj ubogi, zacofany... Więc niech sobie taki skansen egzystuje dla rozśmieszania świata. Musiałyby się bardzo dobrze umówić państwa zainteresowane, czyli Korea Południowa, Chiny, Stany Zjednoczone (W końcu im Kim Kolejny grozi), uzyskać aprobatę świata, czyli pewnie ONZ, czy kogo tam, o co będzie oczywiście trudno. I wtedy próbować działać.
Ostatnio edytowany:
2017-04-30 13:16:49
--
Powiedz "nie" narkotykom? Jeśli zacznę z nimi rozmawiać, to znaczy, że już powiedziałem "tak".