Mnie dziwi co innego. Od 18 lat pracuję w administracji zespolonej. Jesteśmy małym urzędem, ale co roku mamy kontrolę z urzędu wojewódzkiego. Do tego kontroluje nas NIK, UKS, ZUS i Archiwum Państwowe. Kontrole potrafią się czepnąć groszy mylnie zakwalifikowanych do odpowiednich paragrafów wydatków. Jeśli słyszę, że gdzieś tam są milionowe afery, korpucje i inne przekręty, zastanawiam się jak to możliwe, że nikt ich nie wyłapał w trakcie przeprowadzanych kontroli. Odpowiedź jest jedna. Nie wyłapał, bo ktoś się postarał żeby nie wyłapać.
Nie wierzę w to, że sygnalista tak nagle sprawi, że wszystkie nieprawidłowości znikną jak za dotknięciem magicznej różdżki. Musiałby mieć dostęp do wszystkich spraw urzędu na równi z dyrektorem i głównym księgowym. Jeśli jego rola będzie jawna to przecież oczywiste, że będzie traktowany z niechęcią i co bardziej oczywiste, sprawy wątpliwe będą przed nim ukrywane. O tym, że powinien być kryształowo uczciwy to nawet nie wspomnę