Takie coś naskrobałem lata temu. Nie chce mi się poprawiać, ale też nie wiem, czy kogoś to zainteresuje ciąg dalszy więc daję tylko część dnia pierwszego. Jeśli nikogo nie obchodzi to luzik i nie będę się więcej produkował . Jeśli tak to coś gotowego mam, a resztę opowiedzieć mogę.
Z-Day, czyli zawału dzień - część 1
Dzień, jak co dzień z tą różnicą, że to święto najukochańszego(sama tak mówi-jestem jedynakiem) syna mojej mamy, czyli mnie. Do roboty, na 13. Robię po pięć godzin, więc nawet nie da się zmęczyć. Z zawodu jestem oglądaczem telewizji. Lubię to, co robię, bo jest lekkie i przyjemne. No czasami się nudzi, ale raz na jakiś czas ze wszystkim tak chyba musi być. Szybko mi to mija bo już tak oglądam sobie 3 lata z ładnym hakiem. I nie mam problemu z poniedziałkami, więc jest dobrze.
Koło godziny 15:10 zacząłem się czuć źle. I pamiętam to uczucie. Miałem je jakieś 2 tygodnie wcześniej.
Jak to jest mieć zawał?
Taka mocniejsza zgaga, ponieważ boli od klatki piersiowej, aż przez przełyk.
Taka angina, bo promieniuje na gardło.
Tak jak by usiąść na ręce na parę minut, a później spróbować nią pisać.
Ból na środku klatki piersiowej, przełyku, pod pachą (bez różnicy którą), ręka lekko nieswoja w ruchach. Skupić się na czymś ciężko, bo i oddycha się lżej tylko pochylając się w pół. Taki stan trwał koło 40 minut, wyszedłem jeszcze przed Polsatowskimi Wydarzeniami. Ciągle nie byłem zdecydowany, czy odwiedzić szpital, który mijam po drodze z pracy, jakieś 5 minut rowerkiem.
Jednak zachodzę, kobieta z Izby przyjęć wysłuchuje mnie, podaję te objawy co wyżej, jedyne co mi przychodzi do głowy to zawał, ale w moim wieku to głupie(26). Staram się nie panikować, ból już jest trochę lżejszy, więc nie mam z tym problemu. Prosi mnie o dowód, kiedy grzebie w portfelu zmienia zdanie dodając, że zaraz zbada mnie lekarz. Siadam 3 metry na przeciwko ich "akwarium". "Ich" bo mojej "opowieści o objawach" wysłuchało około 7 osób siedzących na fotelach z nogą na nodze(czuć moją irytację?). Mija mnie ksiądz, jakieś babcie i kobieta przez telefon tłumacząca ile szwów jej założono na palec, po którym przejechała nożem. Mówi, że musi wracać do pracy, bo ktoś gotować musi...no to ktoś pojadł.
Na ścianie wisi zegarek, taki sam jaki miałem w domu z postaciami z Toy Story, w sensie kształtem taki sam, takie kółko. Wpatruje się twardo, każdy w kitlu to lekarz do mnie, ale to tylko moja nadzieja i to spowodowana 30 minutowym czekaniem, a nie lękiem o swoje zdrowie.
40 minuta, wychodzę bez słowa, wsiadam na rower, wracam do domu. Maksymalnie 10 minut dalej. Czuję się lepiej, muszą mieć tam jakieś lecznicze żyły wodne skoro mogą tak posadzić człowieka i czekać, aż wyzdrowieje.
Wchodzę na trzecie piętro, po 10 minutach ból lekko wraca i z czasem się nasila, próbuję się przespać, nie da się. 20 minut później obmywam się i przebieram, mama mówiła żeby zmieniać gacie jak się jedzie do szpitala, bo nigdy nie wiadomo ile będzie trzeba zostać i gdzie będą zaglądać. Skubana wyrocznia za dziecka mnie na to przygotowywała.
Do drugiego szpitala mam też góra 10 minut drogi, już po dwóch robi mi się zimno, ale jednocześnie się pocę. Ból nie przeszkadza w pedałowaniu. Rower zostawiam przed główną bramą. Spokojnie pytam o Izbę Przyjęć. Dotarłem, więc tu już mogę paść to mnie pozbierają. 5, może 10 minut w kolejce, tłumaczę, co i jak. Mówię to samo, co w pierwszym szpitalu. Wychyla się koleś pyta gdzie dokładnie ten ból. Mówi "oho" i się chowa....
Z-Day, czyli zawału dzień - część 1
Dzień, jak co dzień z tą różnicą, że to święto najukochańszego(sama tak mówi-jestem jedynakiem) syna mojej mamy, czyli mnie. Do roboty, na 13. Robię po pięć godzin, więc nawet nie da się zmęczyć. Z zawodu jestem oglądaczem telewizji. Lubię to, co robię, bo jest lekkie i przyjemne. No czasami się nudzi, ale raz na jakiś czas ze wszystkim tak chyba musi być. Szybko mi to mija bo już tak oglądam sobie 3 lata z ładnym hakiem. I nie mam problemu z poniedziałkami, więc jest dobrze.
Koło godziny 15:10 zacząłem się czuć źle. I pamiętam to uczucie. Miałem je jakieś 2 tygodnie wcześniej.
Jak to jest mieć zawał?
Taka mocniejsza zgaga, ponieważ boli od klatki piersiowej, aż przez przełyk.
Taka angina, bo promieniuje na gardło.
Tak jak by usiąść na ręce na parę minut, a później spróbować nią pisać.
Ból na środku klatki piersiowej, przełyku, pod pachą (bez różnicy którą), ręka lekko nieswoja w ruchach. Skupić się na czymś ciężko, bo i oddycha się lżej tylko pochylając się w pół. Taki stan trwał koło 40 minut, wyszedłem jeszcze przed Polsatowskimi Wydarzeniami. Ciągle nie byłem zdecydowany, czy odwiedzić szpital, który mijam po drodze z pracy, jakieś 5 minut rowerkiem.
Jednak zachodzę, kobieta z Izby przyjęć wysłuchuje mnie, podaję te objawy co wyżej, jedyne co mi przychodzi do głowy to zawał, ale w moim wieku to głupie(26). Staram się nie panikować, ból już jest trochę lżejszy, więc nie mam z tym problemu. Prosi mnie o dowód, kiedy grzebie w portfelu zmienia zdanie dodając, że zaraz zbada mnie lekarz. Siadam 3 metry na przeciwko ich "akwarium". "Ich" bo mojej "opowieści o objawach" wysłuchało około 7 osób siedzących na fotelach z nogą na nodze(czuć moją irytację?). Mija mnie ksiądz, jakieś babcie i kobieta przez telefon tłumacząca ile szwów jej założono na palec, po którym przejechała nożem. Mówi, że musi wracać do pracy, bo ktoś gotować musi...no to ktoś pojadł.
Na ścianie wisi zegarek, taki sam jaki miałem w domu z postaciami z Toy Story, w sensie kształtem taki sam, takie kółko. Wpatruje się twardo, każdy w kitlu to lekarz do mnie, ale to tylko moja nadzieja i to spowodowana 30 minutowym czekaniem, a nie lękiem o swoje zdrowie.
40 minuta, wychodzę bez słowa, wsiadam na rower, wracam do domu. Maksymalnie 10 minut dalej. Czuję się lepiej, muszą mieć tam jakieś lecznicze żyły wodne skoro mogą tak posadzić człowieka i czekać, aż wyzdrowieje.
Wchodzę na trzecie piętro, po 10 minutach ból lekko wraca i z czasem się nasila, próbuję się przespać, nie da się. 20 minut później obmywam się i przebieram, mama mówiła żeby zmieniać gacie jak się jedzie do szpitala, bo nigdy nie wiadomo ile będzie trzeba zostać i gdzie będą zaglądać. Skubana wyrocznia za dziecka mnie na to przygotowywała.
Do drugiego szpitala mam też góra 10 minut drogi, już po dwóch robi mi się zimno, ale jednocześnie się pocę. Ból nie przeszkadza w pedałowaniu. Rower zostawiam przed główną bramą. Spokojnie pytam o Izbę Przyjęć. Dotarłem, więc tu już mogę paść to mnie pozbierają. 5, może 10 minut w kolejce, tłumaczę, co i jak. Mówię to samo, co w pierwszym szpitalu. Wychyla się koleś pyta gdzie dokładnie ten ból. Mówi "oho" i się chowa....