Jakiś czas temu przyszła kobieta z matką (takie trochę "ó-ź", bo do "ą-ę" jeszcze im daleko) w celu wyjaśnienia, dlaczego ma do zapłaty czterypięćdziesiąt, skoro miała mieć parę miesięcy gratis. Umowa nie była zawierana ze mną, więc wytłumaczyłem wszystko od początku. Nie załapały. Wyjaśniłem znowu...i znowu...i jeszcze raz. Widząc, że to nic nie daje, przystąpiłem do ostatecznej ofensywy, jaką w naszym przypadku jest rozrysowanie wszystkiego na czystej kartce. Młodsza pani widząc to, naskoczyła na mnie, że nie muszę im tego tyle razy tłumaczyć tylko dlatego, że są KOBIETAMI!
--
Oh it's Youuu! Hiiii! Go away!!!